czwartek, 17 stycznia 2013

Gran Canaria cz 1

Sporo czasu minęło od momentu kiedy ostatni raz tu pisałem. Szczerze powiedziawszy to sporo czasu upłynęło kiedy ostatni raz tu zaglądałem. Musze się poprawić. Dziś jest ten dzień poprawy. Mam nadzieję że cokolwiek jeszcze pamiętam i będę mógł to umiejętnie tu przedstawić. Jak to ktoś powiedział ...nadejszła wiekopomna chwiła... W moim przypadku ta chwila to moment na napisanie kilku informacji o Gran Canarii, zdjęcia będą później ponieważ w międzyczasie miałem awarię komputera, dysku i czegoś tam jeszcze...

Byłem tam dwa razy, pierwszy raz w sierpniu, a potem od razu następnego roku w maju. Pogoda lepsza w maju, łatwiej odpocząć i zrelaksować się ponieważ w sierpniu jest tam bardzo ciepło, dla mnie aż odrobinę za  ciepło. Gran Canarię nazywają kontynentem w miniaturze ze względu na różnorodny klimat i roślinność na jej terenie. Jej obszar przypomina postrzępione koło, o średnicy około 50 km. O różnorodności klimatu przekonacie się kiedy będziecie jechali na wycieczkę po wyspie. Czy to w towarzystwie przewodnika czy tez samemu wynajmując samochód. Zauważycie że nawet w sierpniu na taka wycieczkę warto zabrać polar lub kurtkę wiatrówkę.

Najbardziej popularna wśród turystów częścią jest południe wyspy. Zaczynając od Puerto del Mogan a kończąc na San Augustin. Pomiędzy nimi znajdują się najważniejsze miasta przyciągające turystów z całej Europy. Inne części również są ciekawe z punktu widzenia turysty ale udając się na wypoczynek z biurem podróży możecie być pewni tego że wylądujecie w jakimś mieście na południowym wybrzeżu, we wspomnianym wyżej zagłębiu odpoczynku zbiorowego. Jedyne lotnisko na wsypie jest we wschodniej części wybrzeża. Stolica czyli Las Palmas jest na północnym krańcu. Nie byłem tam i nie będę się tym mieście rozpisywał. Wiem tylko że to duże miasto z potężnym portem handlowym. Podobno to największy port na Atlantyku pod względem przeładunków towarów. Informacja zasłyszana więc nie bierzcie jej serio. Zachodnia część a także środek to duże kompleksy parków narodowych i obszarów chronionych.

Krótka charakterystyka południowego wybrzeża. Jadąc autostradą od strony lotniska (od wschodu) będziecie mijać takie miejscowości i kurorty (te ważniejsze): San Augustin, Playa del Ingles, Maspalomas, Meloneras, Arguineguin, Puerto Rico, Amadores, Taurito, Mogan. Jak będą zdjęcia w następnym poście to postaram się trochę opisać każdą miejscowość żeby było wiadomo gdzie nie jechać bo można trafić na obóz dla seniorów. Teraz natomiast ogólniej. Wszystkie te miasta łączy autostrada i biegnie dalej wzdłuż wybrzeża w stronę lotniska i dalej na północ do Las Palmas. Tak dobrze czytacie AUTOSTRADA, lub droga szybkiego ruchu, ma w węższych miejscach po dwa pasy ruchu w jednym kierunku. Droga na lotnisko lub do Las Palmas to chwila moment jeśli się nie jedzie autobusem. Oprócz autostrady jest tez zwykła droga łącząca te miasta, wspominam o niej dlatego że po niej poruszają się autobusy. Najlepszy środek lokomocji, w dodatku najtańszy. Najdłuższa linia łączy Mogan z Playa del Ingles. W tej części wyspy autobusów jest szczególnie dużo wiec polecam bo to najlepsze wyjście żeby się codziennie gdzieś przemieszać.

Jeśli zamierzacie wybrać się na wycieczkę w głąb wyspy to jak najbardziej polecam. Macie dwie możliwości. Pierwsza to wynajem samochodu i zwiedzanie na własną rękę a druga to wycieczka z przewodnikiem, autobusem którą można kupić u touroperatora. Doświadczenia mam zarówno z jednym jak i drugim rodzajem transportu. Samochodem jesteście niezależni i nie musicie robić przerw tam gdzie nie chcecie. Trzeba się do tego jedynie dobrze przygotować żeby wiedzieć którą drogą jechać i co zobaczyć a co ominąć szerokim łukiem. Wycieczka zorganizowana ma zazwyczaj lepszą narrację. Samodzielnie w samochodzie mamy to co sobie przygotujemy, czyli przewodnik lub mapę. Posłuchać możemy co najwyżej radia. W autobusie jest natomiast zawsze ktoś opowiadający, lepszy lub gorszy ale zawsze jest. Zazwyczaj może nam przekazać kilka ciekawych uwag i wskazówek.

Jak wyjeżdżamy to pamiętajmy żeby zabrać coś z długim rękawem i przed wyjściem z hotelu nasmarować się kremem z filtrem. Wysoko w górach temperatura jest niższa, wiatr wieje silniej niż nad oceanem ale słońce praży z taką samą siłą, wiec lepiej pamiętać żeby się nie spalić bo szkoda twarzy. Należy wiedzieć że jedziemy w góry, drogi są oczywiście asfaltowe ale wąskie i kręte. Często trzeba się zatrzymać żeby przepuścić większy pojazd z naprzeciwka. Wiec jeśli ktoś nie lubi serpentyn i jazdy raz w górę raz w dół to niech się dwa razy zastanowi, żeby potem nie psuć dnia sobie i innym. Zostawiając za plecami plaże i hotel zapominamy także na cały dzień o palmach. Bardzo szybko krajobraz z palmami zastępują widoki z Sosną Kanaryjską i innymi drzewami charakterystycznymi dla obszarów podgórskich. Często będziecie widzieli drastyczną zmianę roślinności wraz ze zmianą wysokości. Jadąc ku górze sosny, jadąc w dół, w doliny palmy i tak prawie cały czas. Nie trzeba wspominać że widoki są fantastyczne i bardzo fotogeniczne. Nie trzeba być mistrzem w robieniu zdjęć żeby pstryknąć kilka pamiątek z urlopu ze spektakularnym tłem.

Jedna uwaga dla tych co jadą z biurem podróży. Przypomniała mi się sytuacja na pierwszej wycieczce i uważam że warto się nią podzielić żeby uniknąć niespodzianek. Podczas wyprawy autokarem, przewidziane jest coś takiego jak degustacja rumu kanaryjskiego i tamtejszych wyrobów alkoholowych. Gran Canaria słynie z rumu tak jak np Lanzarote słynie z win. Ta degustacja miała miejsce wysoko w górach na parkingu gdzie swoje produkty oferowała jedna rodzina (tak się domyślam że to była rodzina). Tak czy inaczej rozlewali do degustacji produkty lokalnych wytwórni. Sceneria bardzo ładna nad urwiskiem i widokiem z jednej strony na góry a z drugiej na Teneryfę. Jak to na Polaków przystało dali zarobić, nie widziałem nikogo kto odchodziłby z pustymi rękami. Utwierdziłem się w przekonaniu że Polacy jako tacy typowi urlopowicze naprawdę stanowią dobrych klientów. Mam nadzieję że nie chodzi tylko o alkohole. Kiedy obserwowałem zachowanie postronnych osób i analizowałem swoje to wyszło mi że jednak nie lubimy wracać z wycieczki (jakiejkolwiek) z pustymi rękami. Z pieniędzmi mało kto się szczypał, butelka za butelką i obładowani wracaliśmy do autobusu, każdy zostawiał między 20-50 euro, wg mnie to sporo jak na alkohol i jakieś suszone owoce do międlenia. Faktycznie to co było do próbowania było bardzo dobre, więc ja również poczyniłem małe zakupy. Dwie butelki rumu i jakiś likier. Nie twierdzę że to były stracone pieniądze bo tak z pewnością nie było. Ale zawsze jest jakieś "ale". Po pierwsze to ceny tak jak to niby mówiła przewodniczka nie są jakieś specjalnie okazjonalne. Zwyczajne, jak w supermarkecie SPAR, lub na lotnisku. Każdy wiedział że ta niby degustacja to po prostu zaprzyjaźniona rodzina przewodniczki lub kierowcy która w przypadkowym miejscu robi jarmark dla turystów. Czy to jest degustacja? Czy warto się nad nią tak skupiać i poświęcać jej aż godzinę? Nie jestem przekonany. Większość wiedziała na czym to polega wiec nawet nas to bardzo nie dziwiło. Domyślaliśmy się jak działa ten mechanizm i doskonale wiedzieliśmy w jakiej formie jest podziękowanie za przywiezionych turystów. Druga sprawa dotyczy tego co się sprzedaje na tych stoiskach z degustacją. Oprócz rumu kanaryjskiego są tam likiery z innych stron świata które mają niewiele wspólnego z Gran Canarią. I tak kiedy usiadłem w hotelu i oglądałem co kupiłem okazało się że mam dwa rumy lokalnego wyrobu i likier bananowy rozlewany w Rotterdamie....

ok wzrok mi siada wiec dzisiaj koniec, jutro będę pisał dalej w tym samym poście.