sobota, 15 października 2011

Gdynia cz.2

            Zdaje sobie sprawę ze spośród odwiedzających trójmiasto Gdynia nie zawsze będzie się kojarzyć z atrakcjami turystycznymi. Wiadomo Gdańsk to: Stare Miasto, Fontana Neptuna, Długi Targ czy wreszcie Jarmark św. Dominika. Z pewnością Gdańsk kojarzy nam się również z wielowiekową tradycja i burzliwą historia miasta począwszy od króla Piasta aż do czasów współczesnych czyli Solidarności. Zwłaszcza to ostanie budzi zaciekawienie wśród zagranicznych gości, mam już jakoś to zobojętniało.
Sopot także potęguje wiele spostrzeżeń: dla pokolenia moich rodziców to kurort ze sławnym Grand Hotelem, Opera leśna z corocznym festiwalem a także molo. Dzisiejszy Sopot to miejsce dla dobrego lansu, pełne drogich klubów i restauracji przy Monte Cassino. W większości bawią się tu ludzie z grubszym portfelem. Ci mniej zasobni w gotówkę albo udają i uskuteczniają wielkopańskie zachowania albo próbują ogrzać się w blasku bogatszych kolegów i ich drogich samochodów. Podział ról jest w Sopocie doskonale widoczny, ot po prostu społeczeństwo w pigułce.
            Reasumując, Sopot i Gdańsk budzą skojarzenia głownie turystyczne. Wspomniane obiekty sprawiają że te miejsca przyciągają turystów. Tak już jest że przez wiele lat oba miasta kreowały swój wizerunek i pracowały na miano miasta turystycznego. W przypadku Gdyni jest zgoła inaczej. To miasto również budzi skojarzenia ale nie koniecznie takie aby miała tu ściągać rzesza turystów. Historia Gdyni jest nieporównywalnie krótsza od  historii Gdańska. Tylko czy zawsze wszystko musi się rozchodzić i tą historię…kogo to w ogóle interesuje. Postaram się nie zanudzać tu wywlekaniem zaszłości bo to nie o to tutaj chodzi. Jeśli będę sięgał do historii to tylko w razie koniecznoś○ci.
            Jak wracaliśmy do Gdyni po wieczorze w Gdańsku lub Sopocie to uderzał nas spokój i cisza. Dziwne jak w środku miasta może być cicho ale tak faktycznie bywa w Gdyni późnym wieczorem. Gwar Sopotu jest w żaden sposób nie porównywalny do tego co panuje u północnego sąsiada. Nawet w sobotę wieczorem jest stosunkowo spokojnie żeby nie użyć słowa sennie i prowincjonalnie. Dobrze, zostajemy przy słowie senny, prowincjonalny ma negatywne konotacje. Podział ról w trójmieście jest jasno określony głośno bawimy się głównie w Sopocie.
            Życie za dnia i jako takie życie nocne skupia się tu wzdłuż dwóch osi. Pierwsza to ulica 10-go Lutego i jej przedłużenie czyli Skwer Kościuszki, przebiega od zachodu, od okolic dworca w stronę morza i kończy na najbardziej reprezentacyjnym nabrzeżu portowym. W miejscu gdzie można obejrzeć Dar Pomorza i Błyskawicę. Druga oś o przebiegu północ południe to ulica Świętojańska. Formalnie lub nieformalnie główna ulica gdyńskiego śródmieścia.
            Kilka rzeczy mi się tam podoba. Fajnie że ulice w centrum są wąskie. Nie ma czegoś takiego że trzeba przechodzić kładką nad ulicą albo podziemiami. Są wąskie to znaczy mają po jednym pasie ruchu w każdym kierunku. 10-go Lutego ma bodajże dwa ale nie jest jakaś wielka. Dodatkowo jest dużo parkingów bezpośrednio przy ulicach przez co sporo ludzi kręci się po śródmieściu. Nie ma takiej sytuacji że kierowca jest wrogiem ostatecznym i jest zdany sam na siebie. Zaparkować auto jest gdzie. Zabudowa jest gęsta, tworzy pierzeje. Nie ma pustych działek i nie wiadomo czemu służących obiektów. Na dołach kamienic są usługi handel i gastronomia a na górze mieszkania. Bardzo fajnie że w centrum mieszka sporo ludzi bo nie tworzy nam się pustynia po 18-tej jak kończy się prace. Zabudowa jest głównie modernistyczna. Jak wiadomo Gdynia była zaplanowana i budowana w dwudziestoleciu międzywojennym To szczyt modernizmu w architekturze. Architektura tego miasta jest pełna wartościowych obiektów z tamtych lat. Przez większość z odwiedzających jest to niedoceniane. Niestety nie potrafimy odróżnić kamienicy zbudowanej przed wojną od siermiężnego bloku z ery późnego Gomułki. Dla wielu z nas jest nie ma między tym różnicy. Warto sobie zdać sprawę że nie wszystko co nie ma na sobie rzeźbień musi być blokiem. Nie będę się rozpisywał za bardzo o architekturze tego miasta bo nie jestem znawcą tematu. Postaram się wstawić film żeby dało się zauważyć specyficzną urbanistykę i zabudowę tego miejsca. 
          Centrum jest zadbane. Na ulicach jest stosunkowo czysto. Kilka ulic przeszło rewitalizację. Świętojańska jakiś czas temu przeszła kapitalny remont i poprawę estetyki takich obiektów jak latarnie, chodniki i mała architektura. Jest to zauważalne gołym okiem, rzeczywiście to bardzo atrakcyjne i charakterystyczne miejsce. Pomyślano o takich elementach jak zieleń. Ulica jest ruchliwa nie ma żadnych ograniczeń w ruchu kołowym. Pełna dostępność dla pieszych, pasażerów komunikacji miejskiej jak i użytkowników samochodów sprawia że to miejsce tętni życiem. Warto się przespacerować, zjeść obiad czy napić piwka. Ogródków letnich jest sporo. Ze Świętojańskiej odjeżdżają tez autobusy i trolejbusy w każdym kierunku. Ale czy koniecznie warto się tam wybierać to rzecz do dyskusji.

            To do czego można się przyczepić to postępująca kolonizacja śródmieścia przez Kebaby i Banki. To tendencja ogólnokrajowa a nie specyfika tego miejsca. No cóż, jest popyt mus być i podaż, dokładniejsze wyjaśnienia są raczej zbędne.

            W miejscu gdzie prostopadle zbiegają się wspomniane ulice rozpoczyna się Skwer Kościuszki. To spory kawał placu częściowo zagospodarowanego zielenią. Jest fontanna są ławeczki jest miło. Po obu stronach skweru jakby dokoła biegnie ulica, mało ruchliwa Jana Pawła II. Możemy dojechać aż na samo nabrzeże samochodem i wygodnie zaparkować. Kolejny plus. Miło wspominam to miejsce bo tam zaprawialiśmy się przed imprezą. Pamiętam…hm…orzechówka. Nie ma meneli i jest całkiem bezpiecznie. Można posiedzieć zapalić papieroska, wypić piwko i stąd dalej ruszyć w miasto. Co prawda nie wolno pić i palić w miejscach publicznych i ja do niczego takiego nie namawiam ale daje wskazówki gdzie można zacząć sobotnią imprezę. Idąc dookoła Skweru a potem nabrzeżem mijamy wiele knajp i tawern, prawdopodobnie część z nich otwarta jest tylko w sezonie. Są kebaby, gofry, lody włoskie i inna temu podobna infrastruktura wakacyjna. Naprzeciw Akademii Morskiej, już na nabrzeżu jest restauracja Róża Wiatrów. Jak byliśmy tam w sobotę to była niezła impreza. Zapewniam was wszystkich że tutaj usłyszymy stukotu szpilek rodem z Monciaka. Tutaj lans ustępuje dobrej zabawie. W restauracji odbywają się dancingi. Nam się bardzo podobało, pozytywne miejsce. Zupełnie różne od lanserskiej sieczki jaka się nam wszędzie wciska. Średnia wieku to około 35 lat.. Polecam c.d.n.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz